sobota, 17 listopada 2012

Moja wina...

Mieliście kiedyś ochotę pójść, spojrzeć komuś prosto w oczy i powiedzieć:
"Wiele lat temu zachowałam się beznadziejnie i do tej pory czuję się z tym jak idiotka.
Przepraszam Cię za mój niewyparzony język, wstrętny charakter, ten pancerz hardości, który zawsze na sobie noszę".
Ja mam ochotę powiedzieć to komuś, kogo od lat nie widziałam.
Nadal czuję się podle myśląc o nim, zachowałam się jak gówniara. Młoda byłam, ładna, pewna siebie
i zawsze traktowałam facetów z góry.
Nie jest to dobra droga, nie jest. Dziś jestem pewna, że nie można z nikim rozmawiać tak:
- Widziałem Cię ostatnio na zakupach.
- To dlaczego nie podszedłeś?
- Nie chciałem Ci przeszkadzać. Poza tym myślałem, że specjalnie mnie unikasz.
- No wiesz, to chyba oczywiste, że wolałam oglądać sukienkę niż Ciebie.
Obraziłam wtedy tego mojego ktosia śmiertelnie. Do dziś mi wstyd.
No powiedzcie, że też dawno temu byliście tacy beznadziejni, tacy głupi.

Na dziś dość bicia się w piersi.
Czasami jednak warto wrócić do takich momentów, żeby pamiętać jacy nie chcemy być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz